piątek, 23 sierpnia 2013

Postcard from Italy

Dzisiaj dostałam pocztówkę z Włoch! A dokładniej z Rzymu. Jestem przezadowolona, że ktoś o mnie pomyślał (i najlepiej by było przemilczeć fakt, że nadawczyni tej pocztówki była kilkakrotnie przeze mnie upominana, aby nie zapomniała o jej wysłaniu).

Za oknem deszcz, a ja myślę. Gdzieś tam, setki kilometrów stąd - mojej podlaskiej mieściny - żyją sobie inni ludzie. Tyle wartościowych osobowości a taka odległość. Chciałabym poznać kogoś nowego, jakiegoś dobrego człowieka, który wniósłby trochę radości do mojego życia. Przy skrywanej doszczętnie nieśmiałości i lekkiej fobii społecznej nawet rozmowa przez internet może stać się męczarnią. Ludzie nie lubią dziwaków, a najgorzej jest przełamać pierwsze lody, aby sprawdzić, czy znajdzie się z daną osobą wspólny język. Muszę stwierdzić, że z moimi obecnymi przyjaciółmi (brzmi to jakbym miała ich całe tłumy) zbliżyłam się w bardzo dziwnych okolicznościach, które niekoniecznie dobrze wpłynęły na moje życie psychiczne i to, jak jestem postrzegana przez otoczenie.  Mimo wszystko jestem szczęśliwa, że moje życie potoczyło się tak a nie inaczej i coraz mniej interesuje mnie to, jak widzą mnie inni. Tylko część osób zna mnie tak naprawdę, ale mimo to słyszę o sobie różne rzeczy, które poniekąd mnie śmieszą. Fajnie dowiedzieć się od zupełnie obcych mi osób jakim człowiekiem jestem. Z tego powodu jednak unikam jakiegokolwiek otwierania się przed ludźmi, którym nie do końca ufam. Nawet tutaj nie czuję się w pełni komfortowo i ciągle biję się w myślach sama ze sobą, czy warto ryzykować pisaniem tutaj. Jak na razie - poczucie samotności i chęci przekazania komuś moich przeżyć wygrywa.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Showtime for strangers

Nie wyolbrzymiam problemu ani nic nie wymyślam - jestem outsiderem i w sumie mi z tym dobrze. Nie jestem jakaś strasznie samotna, znam sporo bardziej odosobnionych ludzi, lecz razem z moimi przyjaciółmi - outsiderami jesteśmy takim małym baranim stadkiem społecznych wyrzutków.

Nienawidzę kółek wzajemnej adoracji - moim zdaniem to nie jest ani szczere ani satysfakcjonujące, kiedy lajkujesz wszystkim po kolei zdjęcia na facebooku tylko po to, żeby twoi kochani znajomi się zrewanżowali, kiedy wstawisz coś swojego. Znam sporo takich osób w tym realnym życiu i muszę powiedzieć, że są mili i uprzejmi tylko w stosunku do "tych fajnych" no i oczywiście osób starszych (np.: nauczycieli). Udzielają się społecznie, biorą udział w pierdylionach akcji charytatywnych, podlizują się każdemu po kolei. Zbyt wiele się przez ich "uprzejmości" nabawiłam nerwów i poniżeń, żeby nabierać się na takie gierki. Najśmieszniejsze jest to, że tacy ludzie najpewniej się czują w większym towarzystwie, kiedy dokuczają jednej, samotnej osobie. Nie raz przez to przechodziłam i muszę stwierdzić, że to nie jest nic przyjemnego. Nawet jeśli przychodzi w tym momencie człowiekowi do głowy jakaś trafna i cięta riposta to jest zbyt zdenerwowany, aby ją wygłosić. Ciężko wyrazić słowami jak czuje się osoba zaczepiona na szkolnym korytarzu i wyśmiewana ze względu na wygląd, sposób chodzenia, stare buty czy wypchany książkami plecak. Moja przyjaciółka stwierdziła kiedyś, że w takiej sytuacji na uspokojenie najlepiej wyobrazić sobie, że ów prześladowca za kilka lat może sprzątać mi biuro. Pomaga, ale jednak niedosyt zostaje. Niezadowolenie, kiedy tuż po słownej konfrontacji, najpóźniej na następnej przerwie wymyślasz pojazd roku, pojazd, który mógłby na długi czas zgonić uśmieszek z ust prześladowcy i otoczyć cię niemałą sławą wśród swoich. I wiesz, że kiedy dojdzie do następnej wymiany zdań nagle zapomnisz o bożym świecie, spocą ci się dłonie, zaschnie w gardle i przez twoje wargi nie będzie w stanie wydobyć się, żadne słowo. Uciekniesz przed upokorzeniem do szkolnej toalety, która wydawać się będzie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.

Crimson day

Mój karmazynowy dzień. Dziś przelała się czara mojego milczenia. Wiele emocji - tych dobrych i złych. Rozczarowanie, euforia, gorycz, smutek, żal i podekscytowanie. Samotność. I wielkie zmęczenie. Nie mam gdzie tego wyładować - dlatego też mój wzrok przykuła ikonka bloggera na pasku zakładek, z której bardzo, bardzo dawno nie korzystałam. Ten blog jest przeznaczony na pierwszym miejscu dla mnie - nie zakładam go ze względu na obserwatorów tylko dla samej siebie. Jeśli znajdą się jacyś czytelnicy mojej twórczości - nie wyganiam, ale też nie mam zamiaru się podporządkowywać czyimkolwiek wymaganiom.

Od niedawna zauważam znaczące zmiany w moim życiu. Nie tylko pod względem duchowym ale również fizycznym. Poczułam się bardziej pewna i zadowolona z siebie. Czy to zasługa dojrzewania czy może dobrze dobranego towarzystwa, z którym czuję się swobodnie? Zapewne wszystkiego po trochu. Spory wpływ wywarła na mnie zmiana muzycznego gustu. I nie chodzi jedynie o cięższe brzmienia (nagły przeskok z funk rocka i klasycznych brzmień z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych na metalcore z ostatnich dwóch dekad), bo nigdy nie lubiłam lekkiej muzyki. Chodzi mi o to, ile dla mnie ta muzyka znaczy. I nie znaczy nic, że znam wszystkie informacje z biografii danego wykonawcy, ważne jest to, jaką rolę w moim życiu on odegrał.

W moim przypadku rola była znacząca. I nie mówię tu o tym, że nagle zyskałam chęci do życia, zaczęłam myśleć pozytywnie, poznałam masę ludzi i ogólnie jestem szczęśliwa jak cholera.

Wcale nie jestem przepełniona optymizmem, na pewno nie bardziej niż kiedyś. Muzyka ma przygnębiać i pocieszać. Ma wywoływać ciarki na całym ciele a zarazem otaczać słuchacza przyjaznym i bezpiecznym ciepłem. Teksty mojego ukochanego zespołu powodują, że śmieję się przez łzy. Sprawiają, że myślę o przemijaniu i śmierci a po chwili odpływam w marzeniach. Pełne to sprzeczności, ale w moim przypadku tak jest. Podoba mi się to. Kocham każdą piosenkę mojego ukochanego zespołu, jakakolwiek by nie była, ponieważ to są emocje i przeżycia tych a nie innych ludzi, ich własne, niczyje inne.

To trochę niesprawiedliwe, że sama czerpię tak dużo a od siebie nie daję prawie nic. Dlatego postanowiłam uporządkować nieco moje myśli właśnie tutaj. Dziękuje każdemu, kto to przebrnął przez te wypociny niewyżytej nastolatki i proszę cierpliwie czekać na więcej...